poniedziałek, 18 lutego 2013

Pierwsze koty za płoty

We środę wieczorem, tuż po powrocie z Berlina, wszyscy byliśmy umęczeni. Kilka godzin jady samochodem w zimny, śnieżny dzień nie należy do najprzyjemniejszych. Oboje z mężem mieliśmy ochotę od razu położyć się spać. Oczywiście nasze chęci i pragnienia musiały odejść na dalszy plan, gdyż Czesio wymagał nakarmienia, wykąpania i utulenia do snu.
Czesio całą drogę z Berlina do Warszawy przebył w kasku. Aż baliśmy się mu zajrzeć pod spod. Po zdjęciu kasku i dokładnych oględzinach zauważyliśmy, że w kilku miejscach naszemu synkowi porobiły się wykwity i wypryski.

Mąż z miejsca miał ochotę pisać do Berlina w tej sprawie i poprosić o dalsze wskazówki. Wykonał nawet dokładną dokumentację fotograficzną.  Postanowiliśmy jednak poczekać z tym do rana. Pamiętaliśmy słowa  specjalistów z Niemiec, że występowanie wyprysków i zaczerwienienia przez kilka pierwszych jest czymś normalnym, bo dni skóra musi się przyzwyczaić do nowej warstwy izolacyjnej. Zgodnie z zaleceniami postanowiliśmy tych zmian nie smarować przez pierwsze dwa-trzy żadną maścią. Ograniczyliśmy się do wykąpania Czesia w wodzie z użyciem śladowych ilości dotychczasowych kosmetyków oraz do czyszczenia kasku za pomocą spirytusu. Liczyliśmy na to, że jego skóra sama się przyzwyczai. Mieliśmy w planach baczne obserwowanie skóry głowy i wszczęcie alarmu w sytuacji, gdyby wypryski i zaczerwienienie zaczęły przeistaczać się w ślimaczącą się ranę.
Tymczasem następnego dnia zmiany bardzo zbledły, aby całkowicie zniknąć do końca tygodnia. Nasz synek całkowicie zaakceptował kask. Zdjęcia wykonane w czwartkowy wieczór dokumentują, że w trzeciej dobie noszenia kasku nasze dziecko zachowywało się tak, jakby przyszło na świat z tym dziwacznym nakryciem głowy.
 
Od momentu założenia Czesiowi kasku staramy się bardzo drobiazgowo dbać o higienę. Kąpiemy go co wieczór. Staramy się nie eksperymentować z kosmetykami. Właściwie od momentu jego narodzin cały czas stosujemy te same produkty (płyn do mycia ciała i głowy Nivea oraz chusteczki Bambino). Jak na razie nie narzekamy. Największym problemem skórnym Czesia są nawracające potówki na wysokości karczku. Oczywiście staramy się nie dopuszczać do ich powstawania i o ile to możliwe nie przegrzewamy naszego synka. Niestety, czasem nie udaje się nam ich uniknąć. Mały ma rączki i stópki zimne jak sopelki, na sobie tylko body z krótkim rękawkiem, a pod kaskiem las tropikalny…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz