We środę wieczorem,
tuż po powrocie z Berlina, wszyscy byliśmy umęczeni. Kilka godzin jady
samochodem w zimny, śnieżny dzień nie należy do najprzyjemniejszych. Oboje z
mężem mieliśmy ochotę od razu położyć się spać. Oczywiście nasze chęci i
pragnienia musiały odejść na dalszy plan, gdyż Czesio wymagał nakarmienia,
wykąpania i utulenia do snu.
Czesio całą
drogę z Berlina do Warszawy przebył w kasku. Aż baliśmy się mu zajrzeć pod
spod. Po zdjęciu kasku i dokładnych oględzinach zauważyliśmy, że w kilku
miejscach naszemu synkowi porobiły się wykwity i wypryski.
Mąż z
miejsca miał ochotę pisać do Berlina w tej sprawie i poprosić o dalsze
wskazówki. Wykonał nawet dokładną dokumentację fotograficzną. Postanowiliśmy jednak poczekać z tym do rana.
Pamiętaliśmy słowa specjalistów z
Niemiec, że występowanie wyprysków i zaczerwienienia przez kilka pierwszych jest
czymś normalnym, bo dni skóra musi się przyzwyczaić do nowej warstwy
izolacyjnej. Zgodnie z zaleceniami postanowiliśmy tych zmian nie smarować przez
pierwsze dwa-trzy żadną maścią. Ograniczyliśmy się do wykąpania Czesia w wodzie
z użyciem śladowych ilości dotychczasowych kosmetyków oraz do czyszczenia kasku
za pomocą spirytusu. Liczyliśmy na to, że jego skóra sama się przyzwyczai. Mieliśmy
w planach baczne obserwowanie skóry głowy i wszczęcie alarmu w sytuacji, gdyby wypryski
i zaczerwienienie zaczęły przeistaczać się w ślimaczącą się ranę.
Tymczasem
następnego dnia zmiany bardzo zbledły, aby całkowicie zniknąć do końca
tygodnia. Nasz synek całkowicie zaakceptował kask. Zdjęcia wykonane w
czwartkowy wieczór dokumentują, że w trzeciej dobie noszenia kasku nasze
dziecko zachowywało się tak, jakby przyszło na świat z tym dziwacznym nakryciem
głowy.
Od momentu
założenia Czesiowi kasku staramy się bardzo drobiazgowo dbać o higienę. Kąpiemy
go co wieczór. Staramy się nie eksperymentować z kosmetykami. Właściwie od
momentu jego narodzin cały czas stosujemy te same produkty (płyn do mycia ciała
i głowy Nivea oraz chusteczki Bambino). Jak na razie nie narzekamy. Największym
problemem skórnym Czesia są nawracające potówki na wysokości karczku.
Oczywiście staramy się nie dopuszczać do ich powstawania i o ile to możliwe nie
przegrzewamy naszego synka. Niestety, czasem nie udaje się nam ich uniknąć.
Mały ma rączki i stópki zimne jak sopelki, na sobie tylko body z krótkim
rękawkiem, a pod kaskiem las tropikalny…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz