Witam wszystkich czytelników!
W momencie gdy Czesio skończył 2 miesiące
zauważyłam, że jego główka uległa deformacji. Na tym etapie Czesio nienawidził
pozycji na brzuchu, a podciągany za rączki nie był w stanie utrzymać główki. Po
telefonicznej naradzie rodzinnej z
bardziej doświadczonymi od nas kobietami (zwłaszcza babciami Czesia), zaczęliśmy
baczniej zwracać uwagę na jego nienaturalne wygięcie i nieco spłaszczoną główkę.
Przede wszystkim pilnowaliśmy aby jak najwięcej czasu spędzał na prawym, mniej
lubianym boku oraz na brzuchu. Odwiedziny u dziadków wykorzystaliśmy między
innymi na konsultację z doświadczoną panią doktor, dawną pediatrą mojego męża.
Rozmowa z nią umocniła mnie i resztę rodziny w naszej „paranoi” na temat repozycjonowania.
Dodaliśmy element podporu kocykiem lub
ręcznikiem, wstawaliśmy w nocy, aby przekręcić Czesia na drugi bok,
podchodziliśmy do niego z obu stron, aby aktywować prawą, mniej używaną stronę
ciała. Na tym etapie jeszcze wszystko miało się „samo wyrównać”. Mieliśmy się
tylko mocno przykładać do najbliższej wizyty kontrolnej (po ukończeniu przez
synka trzeciego miesiąca). Niestety, ta sama lekarka zaleciła nam podwójne
pieluchowanie Czesia, gdyż jej zdaniem jego nóżki chodziły zbyt luźno w stawach
biodrowych. Dopiero z czasem dowiedzieliśmy się, że wszelkie ograniczenie ruchu
niemowlęcia przeszkadza w przezwyciężeniu asymetrii, natomiast badanie USG bioderek
wykazało, że z Czesia stawami wszystko było w porządku…
Gdy Czesio skończył trzy miesiące było już ewidentne,
że domowe sposoby przezwyciężenia asymetrii nie pomagają. Czesio ssał tylko
lewą piąstkę, w pozycji na brzuchu nie interesował się przedmiotami po jego
prawej stronie, nie cierpiał "brzuchować", podciągany do siadu nie
trzymał główki prosto. W związku z tym po rutynowym badaniu po ukończeniu przez
Czesia trzeciego miesiąca życia nasza lekarka z przychodni wysłała nas na
rehabilitację do nowo otwartego dziennego ośrodka rehabilitacji dzieci z
zaburzeniami wieku rozwojowego. Od osiągnięcia 3,5 miesiąca synek uczęszcza tam
na zajęcia rehabilitacyjne metodą NDT Bobath. Wszystko ze względu na asymetrię
ciała i problemy z napięciem mięśniowym. Początkowo Czesio ćwiczył pod okiem fizjoterapeuty 2 razy
w tygodniu i był do tego odpowiednio pielęgnowany i zabawiany przeze mnie (za
radą terapeutki staramy się wplatać z 2- 3 razy dziennie krótkie serie ćwiczeń
do naszych typowych zabaw). Obecnie, ze względu na poprawę stanu zdrowia,
zmalała intensywność czesiowej terapii w ośrodku. Jego asymetria została
praktycznie przezwyciężona, Czesio ślicznie czołga się i bawi się na brzuszku, a i kształt jego głowy znacznie się poprawił. Niestety,
deformacja nie zniknęła w całości.
Po około dwóch miesiącach ćwiczeń w ośrodku doszedł kolejny problem. Prawie pólroczny Czesio fiknął mi z łóżeczka i uderzył głową o podłogę. W efekcie ze sporym guzem (= złamanie kości potylicznej bez powikłań) wylądowaliśmy na 3-dniowej obserwacji na chirurgii dziecięcej. Po tym incydencie byliśmy z Czesiem na kilku kontrolach lekarskich, w tym w poradni chirurgicznej, u naszej pani doktor od rehabilitacji oraz u neurologa. Z Czesiem po wypadku wszystko jest w porządku. Po dwóch tygodniach oszczędzania się i dochodzenia do zdrowia najzwyczajniej w świecie kontynuuje terapię i normalnie się rozwija.
Po około dwóch miesiącach ćwiczeń w ośrodku doszedł kolejny problem. Prawie pólroczny Czesio fiknął mi z łóżeczka i uderzył głową o podłogę. W efekcie ze sporym guzem (= złamanie kości potylicznej bez powikłań) wylądowaliśmy na 3-dniowej obserwacji na chirurgii dziecięcej. Po tym incydencie byliśmy z Czesiem na kilku kontrolach lekarskich, w tym w poradni chirurgicznej, u naszej pani doktor od rehabilitacji oraz u neurologa. Z Czesiem po wypadku wszystko jest w porządku. Po dwóch tygodniach oszczędzania się i dochodzenia do zdrowia najzwyczajniej w świecie kontynuuje terapię i normalnie się rozwija.
Przy okazji wizyty w poradni
rehabilitacyjnej, która miała miejsce ze dwa tygodnie po wypadku, pani doktor
podpowiedziała nam, że istnieją specjalne kaski dla małych dzieci (do nauki
chodzenia, raczkowania). Od razu zaczęłam szukać w Internecie kasków
ochronnych, z myślą o rehabilitacji Czesia (aby nie uderzał głową bezpośrednio
o podłoże, jeśli się zacznie "wyrywać" rehabilitantce przy
najbliższej sesji terapeutycznej). Nawet znalazłam czarny kask, w którym Czechu
wyglądałby jak ten czeski piłkarz, Petr Czech... Ostatecznie jednak zrezygnowaliśmy z mężem z tego pomysłu :-)
Ponieważ poprzednio szukałam w Internecie różnych informacji na temat asymetrii
ułożeniowej ciała, na którą cierpi moje dziecko, Google to jakoś połączył i
przy okazji trafiłam na blogi "Kaskowej Mamy" i "Karli" poświecone terapii
kaskowej ich synków. Poczytałam i pomyślałam, że tylko taka terapia może pomóc
nadać prawidłowy kształt czesiulkowej główce. Razem z mężem uznaliśmy, że warto poddać
synka takiej terapii. Jego asymetrię ułożeniową i obniżone napięcie mięśniowe niebawem
uda się wyleczyć. Szkoda, aby po jego niemowlęcych dolegliwościach pozostał ślad
w postaci deformacji czaszki. W związku z tym postanowiliśmy nawiązać kontakt z niemieckim ośrodkiem, w którym najpierw "Karla", a następnie "Kaskowa Mama" poddały kaskoterapii swoje dzieci...
Cieszę się, że nareszcie ruszyłaś z blogiem :) Czekam na kolejne notki !!! Gratuluję odwagi ! Pozdrowienia dla słodkiego Czesia !!!!
OdpowiedzUsuńWitam, szukam kontaktu na tłumacza, który może nam towarzyszyć podczas konsultacji w Berlinie. Czy ktoś może pomóc? Monika
OdpowiedzUsuńDzień dobry!
UsuńNiestety, nie potrafię nikogo polecić, gdyż nie korzystałam z tłumacza (wystarczyła moja i męża znajomość j. angielskiego).
dziś natrafiłam przypadkiem na ten blog. niesamowita historia odważnej mamy i dzielnego synka :) chciałem was zobaczyć dziś ... ale blog nie zawiera aktualnych historii.. szkoda. pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń