A oto dalszy ciąg historii czesiulkowego kasku…
Po tym jak przypadkowo odkryłam istnienie
terapii kaskowej, niezwłocznie skontaktowałam się z ośrodkami prowadzącymi takie
leczenie (oczywiście o ich istnieniu dowiedziałam się z Internetu, a ściślej
rzecz ujmując – z blogów innych zatroskanych mam kaskowych dzieci - Kasi i Karli). Tego samego
dnia napisałam dwa e-maile – pierwszy do Cranioformu w Berlinie, drugi do
Diagnozy w Krakowie, z krótkim opisem historii leczenia Czesia i dokumentacją
fotograficzną kształtu jego główki.
Oba ośrodki odpowiedziały mi dość szybko.
Oba zgodziły się podjąć leczenia plagiocefalii u Czesia po wyleczeniu złamania
kości potylicznej. Sposób prowadzenia ze mną korespondencji w tej sprawie
zaważył na tym, że zdecydowaliśmy się z mężem na terapię kaskową w Berlinie a
nie w Krakowie.
Swój pierwszy e-mail do Cranioformu
skierowałam pod ich ogólny adres wskazany na stronie internetowej. Odpowiedź
otrzymałam dosłownie po kilku godzinach, bezpośrednio od dr Blechera. Dr
Blecher na podstawie zdjęć wstępnie ustalił, że głowa Czesia kwalifikowałaby
się na terapię kaskową. Następnie bardzo metodycznie podszedł do kwestii urazu
czaszki. Poprosił o przesłanie na jego adres e-mail dokumentacji medycznej
(RTG, TK, USG) w celu przeprowadzenia dalszej analizy. Poinformował mnie, że
chciałby skonsultować kwestię leczenia Czesia z neurologiem i
neurochirurgiem.
Nazajutrz uzyskaliśmy ze szpitala
odpowiednią dokumentację i przesłaliśmy zdjęcia główki Czesia do Berlina.
Przedtem nie omieszkaliśmy przejrzeć ich w domu. To co było na nich uderzające
to zauważalna asymetria – także w obrębie twarzoczaszki. Zwłaszcza zapis
tomografii komputerowej nie pozostawiał złudzeń: jedno oko wyżej drugie niżej,
widoczne skrzywienie przegrody nosowej, ewidentna asymetria w obrębie
mózgoczaszki…
Dr Blecher odezwał się kolejnego dnia, poinformował
mnie, że zapoznał się z zapisami TK i RTG i potwierdził możliwość leczenia
Czesia po przebytym urazie. Dr Blecher ocenił złamanie jako „stabilne”, pozwalające
na transportowanie dziecka na sporą odległość dowolnym środkiem transportu. Uznał,
że kaskoterapię można będzie prowadzić po uzyskaniu zrostu kości, już w
pierwszym-drugim tygodniu grudnia 2012 r. Termin ten pokrywał się z datą
wskazaną nam w szpitalu przez chirurga zajmującego się Czesiem po wypadku. Ponadto
dr Blecher zasugerował, że ze względu na przebyty przez Czesia uraz główki,
kaskoterapia w Berlinie, u bardziej doświadczonych specjalistów, będzie lepszym
wyborem niż terapia w Krakowie. Na podstawie jego e-maila wywnioskowałam, że w
jego ocenie ośrodek krakowski, jako dopiero zaczynający swą działalność, powinien
na razie obsługiwać proste i oczywiste przypadki.
Moja korespondencja z ośrodkiem w Krakowie
nie była taka drobiazgowa. Uzyskałam informację, że możliwe jest zastosowanie
terapii kaskowej u dziecka po urazie czaszki. Poinformowano mnie, że możliwe
byłoby umówienie nas na wizytę w styczniu 2013 r. Na tym etapie nikt w Krakowie
nie chciał oglądać dokumentacji medycznej dotyczącej złamania. Sama data wizyty wydała mi się odległa oraz wyznaczona
„na oko” a nie na podstawie medycznych przesłanek. Wszystko to utwierdziło mnie
w przekonaniu, że Berlin jest jedynym słusznym wyborem. W związku z tym
umówiliśmy się na wizytę na poniedziałek, 10. grudnia 2012 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz