Zgodnie z niemieckimi zaleceniami kask
dezynfekujemy 70% alkoholem (bez domieszek przemysłowych typu
denaturat). Pielęgnacja polega głównie na bardzo dokładnym wytarciu kasku od
środka bawełnianą pieluszką zwilżoną wysokoprocentowym alkoholem spożywczym.
Podobno sekret prawidłowej pielęgnacji tkwi w maksymalnym dociskaniu szmatki i
nieprzesadzaniu z ilością płynu. Ponieważ w Niemczech nie ma możliwości
swobodnego zakupu spirytusu nadającego się do spożycia, w specyfik należało
zakupić w aptece – i to na receptę! Koszt alkoholu okazał się niemały – 35 Euro!
Mój mąż powiedział, że poczuł się jakby kupował jakiś drogocenny koniak J.
Niestety, mimo naszych usilnych starań, po
kilku tygodniach noszenia kask Czesia śmierdział okrutnie i był cały zażółcony
od środka. Prawdopodobnie Rafał zbyt słabo przyciskał szmatkę podczas pucowania…
My oczywiście staraliśmy się to ignorować, pomni słów Volkera Tschierscha, że
kask zazwyczaj nieprzyjemnie pachnie. Podczas naszej drugiej wizyty w Berlinie
okazało się jednak, że przykry zapach przekroczył pewną dopuszczalną granicę
przyzwoitości. Aby ulżyć naszym nosom i zapobiec ewentualnej infekcji u Czesia pan
Tschiersch zasugerował zorganizowanie synkowi „dnia bez kasku” i jednokrotne dokładne
czyszczenie ortezy. Pracująca tam pani (chyba o imieniu Carina) powiedziała, że
pianka, którą wyścielany jest kask ma pory, stąd jej właściwości absorbujące.
Podejrzewam, że to jest powód dla którego nie zaleca się mycia kasku oraz
dezynfekowania innymi substancjami niż alkoholem (pianka to "zaciąga"
i potem kask może podrażniać skórę dziecka). Następnie otrzymaliśmy dokładny
przepis na prawidłowe mycie kasku, który zamieszczam poniżej:
- po pierwsze kąpiel kasku w gorącej wodzie z
dodatkiem szamponu dla dzieci (najlepiej w wanience, w której zazwyczaj kąpane
jest dziecko),
- następnie dokładne szorowanie kasku od
wewnątrz ciepłą wodą z szamponem dla dzieci za pomocą szmatki i (ewentualnie)
szczoteczki do paznokci (trzeba bardzo mocno dociskać, aby "wbić się
między pory pianki"; należy zastosować ten szampon, którego dziecko używa
- nie wprowadzamy nowych kosmetyków, bo mogą podrażnić skórę dziecka),
- dokładne płukanie kasku cieplą wodą pod
dużym ciśnieniem (najlepiej prysznicem),
- odstawienie do wyschnięcia na 24 godziny,
- impregnacja dużą ilością alkoholu (2-3 razy
więcej niż zazwyczaj),
- odstawienie do wyschnięcia.
W weekend po powrocie z Berlina kask został
wypucowany zgodnie z instrukcją. W tym czasie nasza rodzinka mogła się cieszyć
sobotą i niedzielą bez kasku.
W pozostałym zakresie nadal stosujemy się do podstawowych
niemieckich zaleceń:
- dezynfekcja kasku wyłącznie alkoholem,
- jak najmniej chemii na głowę,
- żadnych leków i maści bez konsultacji z
lekarzem prowadzącym,
- konsultacje tylko w przypadku, gdy zmiany
na skórze nie ustępują po 2-3 dniach.
Zgodnie z zasadą "nie wywołuj wilka z lasu, bo sam przyjdzie" zrobiły się Cześkowi dwa placki suchej skóry na głowie (chyba od złego spłukania łebka po kąpieli). Ponieważ taka "łuska" wymaga natłuszczenia kremem lub oliwką, zrobiliśmy małemu dzień wolny od kasku. Jemu główka odpocznie i się zregeneruje, a my nie ryzykujemy że sie kask od środka zatłuści.
OdpowiedzUsuńo proszę nawet nie wiedziałam że kask można "prać" :-)))))
OdpowiedzUsuńDla mnie "pranie" kasku to też pewna nowość :-)
OdpowiedzUsuń