Nadszedł czas oczekiwania na naszą pierwszą
wizytę w Berlinie. Im bardziej zbliżał się 10. grudnia tym bardziej sceptyczne
stawało się moje nastawienie do tej terapii i do samego wyjazdu. Miałam
nieodparte wrażenie, że od czasu wypadku jego główka zaczęła nabierać
ładniejszego kształtu. Czesio był już w takim wieku (5 miesięcy), że coraz
więcej czasu spędzał aktywnie na brzuchu. Ponadto rehabilitacja zaczęła
przynosić widoczne efekty. Do tego doszła niechęć do kładzenia głowy na podłożu
w sposób obciążający stłuczenie...
Kto mnie zna ten wie, że jestem „typem
zadaniowym”. Skoro powiedziałam „A”, należało powiedzieć i „B”. Zatem dopingowałam
męża, aby nie zapomniał zorganizować sobie kilku dni wolnych w okolicach 10. grudnia,
dopilnowałam, abyśmy w porę zaczęli wyrabiać małemu paszport i zaczęłam
rozglądać się za noclegiem w Berlinie. Niemniej, w myślach odliczałam dni do
wyjazdu licząc po cichutku, że głowa „sama się ukula”. Przegadałam kilka
ładnych godzin z obiema babciami Czesia oraz wykonałam całkiem sporą wymianę
korespondencji z przyjaciółmi, aby utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze postępuję decydując się na kaskoterapię
dla Czesia. Prócz kwestii organizacyjno-finansowych najbardziej przerażała mnie
kwestia etyczna całego tego przedsięwzięcia. Zastanawiałam się, czy chęć zafundowania
Czesiowi takiej terapii nie jest wyrazem mojego przedmiotowego podejścia do
dziecka (czy musi był perfekcyjnie ładniutkie, abym je kochała???). Cały czas
zadawałam sobie pytanie, jak wytłumaczę mojemu Małemu Księciu, że „dobrze widzi
się tylko sercem” oraz, że „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”, jeśli jego
całe życie ma zacząć się od terapii mającej na celu estetyzację jego mózgownicy.
Nie byłam też pewna, czy Czesio rzeczywiście takiego kasku potrzebuje. Zarówno
nasza rehabilitantka jak i pani doktor od rehabilitacji powtarzały wszakże, że widziały
gorsze przypadki… (Mnie oczywiście nie interesowały jakies tam, anonimowe „gorsze
przypadki” – wszakże chodziło o moje dziecko).
Tuż przed wyjazdem do Berlina zniekształcenie
czesiowej główki nie było porażające. Niemniej, było zauważalne, także dla
postronnych. Jeszcze zanim dowiedzieliśmy się, że jest coś takiego jak zespól płaskiej
główki, i jakie są jego objawy, mąż zauważył, że Czesio ma nierówne uszka. Ja
natomiast u mojego wspaniałego, uśmiechniętego synka dostrzegłam typową przy plagiocefalii
wypukłość jednego policzka oraz różny kształt oczu. O niestandardowym kształcie
głowy, na który zwracały uwagę obie babcie Czesia już nie wspominam. Prócz tego,
tuż przed wyjazdem do Berlina, zdarzyło się nam na przykład, że pani prowadząca
kawiarenkę w ośrodku rehabilitacyjnym zagadnęła przy mnie naszą panią doktor, i
zapytała jakie postępy poczynił Czesio, co mu dolega i czy ta krzywa główka to
mu już tak zostanie... Pani doktor odpowiedziała, że Czesio ma asymetrię oraz,
że pod wpływem terapii kształt głowy zazwyczaj ulega poprawie, ale nie jest jej
znana przyczyna dla której u jednych dzieci ten proces zachodzi lepiej niż u
innych. Ponieważ Czesio miał już wówczas pół roczku, czyli osiągnął wiek, w
którym deformacja głowy zazwyczaj sama nie ustępuje, incydent w kawiarni
utwierdził mnie w przekonaniu o słuszności kaskoterapii. Wystarczyło Czesiowi
nie nałożyć czapeczki i kalafiorowatość jego łepetyny stawała się ewidentna!
Ostatecznie uznaliśmy z mężem, że sprawy zaszły
za daleko. Paszport dla synka został
wyrobiony, miejsce noclegowe zaklepane, wizyta umówiona. O tym, czy Czesio
zostanie poddany terapii kaskowej ostatecznie miał zadecydować los (czyli jego
faktyczny stan zdrowia). Ustaliliśmy, że pojedziemy do Berlina i damy zmierzyć
czesiową asymetrię. Jeśli okaże się wystarczająco spora, jako zatroskani
rodzice zafundujemy mu kask. Jeśli będzie nieznaczna, popracujemy jeszcze trochę
nad repozycjonowaniem, masażami, specjalnymi poduchami i sami postaramy się mu
tę główkę ukulać. Naszą wartością graniczną, powyżej której bez wahania
zdecydowalibyśmy się na kask było jakieś1,30 cm. Nie byliśmy do końca pewni,
jaką podejmiemy decyzję, jeśli badanie wykaże asymetrię rzędu 1,10 cm, bardzo bliską
magicznego 1 cm, stanowiącego wartość graniczną między asymetrią średnią a małą…